Jan Paweł II
Związki Jana Pawła II z Karmelem są bliskie i zarazem głębokie. Bliskość widzimy szczególnie tu, w Wadowicach, w mieście rodzinnym Karola Wojtyły. W mieście, w którym, oprócz kościoła parafialnego – miejsca jego chrztu i codziennych nabożeństw – istnieje również klasztor karmelitański.
Zbudowany na przełomie XIX i XX wieku – a więc zaledwie kilkanaście lat przed przyjściem na świat Karola – promieniował na całą okolicę swoją duchowością i wywarł również duży wpływ na przyszłego Papieża, nazywanego „Karmelitańskim Papieżem”. To właśnie tu, na naszej wadowickiej Górce mały Karol Wojtyła korzystał z sakramentu pokuty i pojednania, tu przyjął szkaplerz święty, tu po raz pierwszy zetknął się z duchowością karmelitańską.
Ojciec Święty, 22 kwietnia l979 roku, podczas odwiedzin Papieskiego Fakultetu Teologicznego „Teresianum” w Rzymie, z całą prostotą mógł powiedzieć: „Karmelitów bosych znam od dziecka. Urodziłem się bowiem – jak zapewne wiecie – w Wadowicach, gdzie znajduje się wasz klasztor, sławny z tego, że przez pewien czas jego przeorem był Sługa Boży Ojciec Rafał Kalinowski. Stąd przyzwyczaiłem się do waszego, tak charakterystycznego habitu, od pierwszych lat mojego życia. Uczęszczałem także do waszego kościoła, biorąc udział w liturgii i odprawianych tam nabożeństwach”. Nie była to – jak widzimy – znajomość jedynie ze słyszenia, z opowieści innych ludzi, którzy nawzajem przekazują sobie różne wiadomości o księżach lub zakonnikach, ale znajomość bliska i serdeczna, bardzo zażyła i wewnętrzna. W czasie tego samego przemówienia w „Teresianum”, dając świadectwo swych bliskich kontaktów z tutejszym klasztorem, powiedział jeszcze: „W waszym kościele w Wadowicach korzystałem owocnie z sakramentu pokuty, z sakramentu pojednania. Chodziło się zawsze z radością do tego kościoła, położonego nieco ‚na górce’, aby się wyspowiadać (…). Wasze świadectwo pozostawiło niezatartą pieczęć na całe moje życie”.
W waszym kościele w Wadowicach korzystałem owocnie z sakramentu pokuty, z sakramentu pojednania. Chodziło się zawsze z radością do tego kościoła, położonego nieco ‚na górce’, aby się wyspowiadać (…). Wasze świadectwo pozostawiło niezatartą pieczęć na całe moje życie
W książce Dar i Tajemnica, napisanej w pięćdziesiątą rocznicę święceń kapłańskich, w 1996 roku, w której opisuje drogę swojego powołania, wskazuje również na charakterystyczny dla tego powołania „wątek maryjny”. W tym kontekście Papież pisze o swoim nabożeństwie szkaplerznym: „W Wadowicach był Karmel, klasztor na Górce, czasem swojego powstania związany z postacią św. Rafała Kalinowskiego. Wadowiczanie licznie uczęszczali do tego klasztoru, a to oznaczało związanie się z tradycją karmelitańskiego szkaplerza. Ja też zapisałem się do szkaplerza mając chyba 10 lat i do dzisiaj ten szkaplerz noszę. Do karmelitów chodziło się także do spowiedzi. Tak więc zarówno kościół parafialny, jak i klasztor na Górce kształtował moją pobożność maryjną jako chłopca, a później młodzieńca i gimnazjalisty, aż do egzaminu dojrzałości”.
Wśród nabożeństw, które urzekały mą dziecięcą duszę, najgorliwiej korzystałem z nowenny przed uroczystością Matki Bożej z Góry Karmel. Był to czas wakacji, miesiąc lipiec (…). Wakacje spędzałem w Wadowicach, więc nigdy do czasu mojego wyjazdu z Wadowic nie opuszczałem popołudniowych nabożeństw w czasie nowenny.
Wiele lat wcześniej, tuż po konsekracji biskupiej, podczas odwiedzin klasztoru i Niższego Seminarium Karmelitów Bosych w Wadowicach, wypowiedział podobne słowa, które ukazują piękno jego dziecięcej duszy: „Cieszę się, że mogę podzielić się z wami moim nabożeństwem do Matki Bożej Szkaplerznej. Szkaplerz, który przyjąłem z rąk Ojca Sylwestra w dniu mojej pierwszej komunii św., noszę zawsze, a chociaż mieszkałem w cieniu kościoła parafialnego, wasz kościół na Górce jest mi zawsze bardzo drogi. Wśród nabożeństw, które urzekały mą dziecięcą duszę, najgorliwiej korzystałem z nowenny przed uroczystością Matki Bożej z Góry Karmel. Był to czas wakacji, miesiąc lipiec. Dawniej nie wyjeżdżało się na wczasy, jak obecnie. Wakacje spędzałem w Wadowicach, więc nigdy do czasu mojego wyjazdu z Wadowic nie opuszczałem popołudniowych nabożeństw w czasie nowenny. Czasem trudno się było oderwać od kolegów, wyjść z orzeźwiających fal kochanej Skawy, ale melodyjny głos karmelitańskich dzwonów był taki mocny, taki przenikający do głębi duszy, więc szedłem. Tak, tak, mieszkałem obok kościoła parafialnego, ale wzrastałem w kościele św. Józefa”.